Małymi kroczkami...

Od kilu dni walczę z poniższym postem. Próbuję załadować zdjęcia i nic z tego nie wychodzi. Szwagier zrobił dla mnie kilka fotografii z postępów na remoncie. Niestety wciąż występuje jakiś problem i zdjęcia nie chcą przykleić się do posta. Zostałam zmuszona wrzucić zatem z opóźnieniem sam tekst. Ze zmian jakie zaszły od czasu napisania tych kilku znań poniżej, mogę wymienić tylko poważny zakup :D Kupiliśmy ubikację w zestawie podtynkowym :D  Pozdrawiam


Po przerwie trwającej blisko miesiąc, znów wracamy do roboty. Tomkowi i Arkowi udało się zgrać z czasem i przyjechać do naszego mieszkania, żeby postawić konstrukcję ścianki działowej. Bez ścianki hydraulik nie miał co zaczynać ze swoją robotą. Teraz stoi już nowa, świeżutka metalowa konstrukcja w której pobiegną rurki. W ostatnią sobotę hydraulik wyciął fragment podłogi, żeby móc podpiąć się do kanalizacji z naszego wc, które znajduje się piętro niżej w pomieszczeniu socjalnym. W mieszkaniu zalegają sterty gruzu...

Wiemy już mniej więcej jak będzie wyglądała sama łazienka. Naszkicowaliśmy ramowy plan rozmieszczenia wszystkich sanitariatów. Wciąż jednak nie mam bladego pojęcia jak ją wykończyć. Jakie wybrać kafelki? Problem polega na tym, że takie kafelki raczej powiszą kilka, a może nawet kilkanaście lat na ścinach... widziałam ładne duże kafelki w kolorze kiwi, jednak czy za 5 lat nadal będę zachwycona kafelkami w kolorze kiwi? Skłaniam się ku temu, aby  wszystkie pomieszczenia dopasować do wiejsko-sielskiego klimatu kuchni. Bo jak inaczej ma wyglądać mieszkanie dwojga antropologów kulturowych? Wczoraj wybrałam się do castoramy i mało nie osiwiałam. Większość kafelek w kwiatki, gwiazdki, szlaczki... nie wiem, naprawdę nie wiem...

W trakcie naszej absencji remontowej, ekipa ze spółdzielni prawie skończyła remont klatki schodowej. Niestety, ku mojej rozpaczy, na ścianach na powrót zagościł wałeczek. Wzorzystość w odcieniach brzoskwini i zgniłej brzoskwini wspaniale współgra z drewnianymi schodami potraktowanymi krwistoczerwoną farbą olejną :D  Wszystko ma swoje granice. Wałeczek mógłby być przyjemny dla oka... niestety nie w tym przypadku. Wchodząc do klatki miałam wrażenie, że ekipa remontowa sobie z nas zakpiła. Nie mogę jednak narzekać... przepełnia mnie radość, że klatka jest świeża :) tylko ten wałeczek!

Z innej beczki. Pojawił się problem. Dostałam wezwanie, aby skontaktować się z kominiarzem niezwłocznie, bo nie udostępniłam mieszkania do kontroli komina. Kominiarz uchwytny jest tylko w tygodniu w godzinach od 7.00-8.00 pod telefonem stacjonarnym. Tomek praktycznie wcale się nie pojawia do południa w okolicy naszego mieszkania, a ja nie mam co przyjmować kominiarza, bo trzeba z nim ustalić przebudowę pieca i montaż wiatraczka w łazience - w miejscu komina. Sprawa się ciągnie, a ja czekam aż spółdzielnia wlepi mi karę za utrudnianie spraw priorytetowych, a taką jest właśnie kontrola przewodów kominowych.