obiecane zdjęcia :)

Wrzucam obiecane zdjęcia. W miniony poniedziałek Tomek odbierał od hydraulika wykonane prace i sfotografował telefonem kilka kątów.  Poniżej widać przygotowany do zainstalowania zestaw podtynkowy dla wc.  Po lewej stronie błyszczy fragment konstrukcji ścianki działowej, w której biegną rurki.

Gruz zalegający w mieszkaniu.



Drzwi pomiędzy sypialnią, a kuchnią. Rurki biegnące pod podłogą prowadzą wodę z łazienki do kuchni.


Podłączenie przygotowane pod  zlew i zmywarkę.


Stary piec wciąż aktywny :)
 

Zalany korytarzowy sufit  w kilku odsłonach, uwieńczonych prezentacją wspomnianego wcześniej wałeczka.



Następne kroki remontowe poczynimy pewnie dopiero w kwietniu. Tomka czeka teraz zlecenie  w Rajchu i marcowa premiera "Szlemiela", a przede mną operacja, rehabilitacja i mobilizacja w pisaniu pracy :) 
Do zobaczenia później!

kilka słów

Zima trochę nas przystopowała z remontem. W mieszkaniu jest bardzo zimno. Hydraulik musiał przerwać prace. Postanowiliśmy czekać na roztopy i lepsze czasy. W poniedziałek wpadłam do mieszkania tylko, żeby sprawdzić stan liczników wody i prądu do comiesięcznych opłat. Ku mojej rozpaczy zastałam kompletnie zalany sufit na korytarzu. Z przerażeniem otwierałam drzwi do mieszkania. Na szczęście na suficie dumnie uśmiechała się do mnie plamka wielkości grapefruita. Zastukałam do sąsiadki, koleżanki Babci ś.p. Starsza Pani smutnym gestem zaprosiła mnie do środka i pokazała swój sufit. Sufit Starszej Pani był w jeszcze większych tarapatach niż sufit korytarzowy. Obie izby, kuchnia i łazienka miały doszczętnie zalany strop. Rozpacz. Starsza Pani wyjaśniła, że pękła rura w suszarni. Szczęściem w nieszczęściu był fakt, że do tragedii doszło w ciągu dnia. Sąsiad z parteru zareagował prawie błyskawicznie zakręcając zawory. Co się jednak zdążyło wylać, to się wylało i zalało nową, pachnącą farbą suszarnię, zalewając tym samym nasz strop.
Zostawiłam swój numer telefonu Starszej Pani prosząc by w razie jakichś kłopotów dała mi znać. Wyjaśniłam przy okazji, że mieszkam póki co jakieś 70km od Świętochłowic, więc trudno mi bywać w mieszkaniu codziennie.
Na odchodnym sprawdziłam zawartość feralnej skrzynki pocztowej. Znalazłam plik listów, oczywiście zaadresowanych do Pani Ewy i Pana Krzysztofa - sąsiadów spod teoretycznej 3. Można oszaleć. Czy tak trudno było administracji zamontować puszkę z pięcioma skrzynkami, a nie czterema? Lokali w naszej sieni jest pięć, ale mieszkań tylko cztery. Niestety podczas likwidacji mieszkania nr 2 -zapomniano zmienić numerację pozostałych lokali. Może ktoś wie, gdzie można kupić takie małe prostokąciki plastikowe zwane wizytownikami? Z przyjemnością kupię 4 sztuki i nakleję na nasze skrzynki, żeby listonosz nie miał więcej problemów. Ale dość o tym.
Wczoraj dostałam informację o toczącym się postępowaniu w sprawie ustalenia stawki jaką muszę zapłacić w kasie Urzędu Miasta w Świętochłowicach - chodzi o podatek od nieruchomości i wieczystego użytkowania gruntu. Teraz trzeba sobie wbić do głowy, że co rok przyjdzie mi płacić tę cudowną kwotę :D

W międzyczasie remontowych zastojów szukam inspiracji. W najbliższym poście podzielę się tym, co znalazłam, a co mnie zauroczyło :)