Minimalizm

Okna są już wstawione. Niestety gdzieś w ferworze remontowych i przeprowadzkowych szaleństw zgubiłam kabel od aparatu. Karta pamięci jest niekompatybilna z laptopem Tomka, a mój laptop umarł. Zdjęcia będą, ale później.
Dzięki obecnej sytuacji czyli dzięki kolejnej naszej przeprowadzce uświadomiłam sobie, że choć mamy z Tomkiem dopiero 3 lata stażu małżeńskiego, to zdecydowanie za dużo nagromadziliśmy rzeczy. Nasza szafa z ubraniami regularnie popuszcza w szwach i trzeba dobijać gwoździe. Kuchenne akcesoria kurzą się na meblach, bo w szafkach nie ma dla nich miejsca. Książki i teczki z kserowanymi tekstami piętrzą się na podłodze. Zadaję sobie pytanie, czy naprawdę tego wszystkiego potrzebujemy?
W ciągu 8 lat przeprowadzałam się 8 razy, w tym 3 razy z Tomkiem. Teraz przeprowadzamy się 4 raz, a ja 9. Zdecydowanie jestem zmęczona pakowaniem i przenoszeniem kartonów. Dokładnie za miesiąc musimy opuścić mieszkanie w Cieszynie. Przez ten miesiąc trzeba wykonać całą masę prac remontowych. Na dzień dzisiejszy w naszym własnym mieszkaniu w dalszym ciągu zalegają sterty gruzu. Wykonaliśmy jednak jeden krok do przodu. Wczoraj wręczyłam klucze z mieszkania młodemu robotnikowi, który ma nas wesprzeć w całym tym bałaganie. Andrzej mieszka 2 domy za mną i zna na wylot nasze cudowne familoki ;) Z rozmowy wynikło, że powinniśmy się znać od kołyski, ale jakoś ani on, ani ja nie mogliśmy sobie przypomnieć siebie w dzieciństwie.
Postanowiłam, że podczas przeprowadzki zabierzemy z sobą tylko osobiste i naprawdę potrzebne rzeczy, a całą resztę albo sprzedamy, albo oddamy innym. Dzięki temu nie będziemy musieli wynajmować ciężarówki i zaczniemy wszystko od początku, z czystą kartą.
Ostatnio w kredensie znalazłam butelkę wina. To jest bardzo ważne wino. Wino, które przeprowadzi się razem z nami. Po ślubie dostaliśmy od znajomych domowej roboty wino w zakorkowanej i zalakowanej butelce. Etykietka została zrobiona z brzozowej kory, a na niej znajomi wyryli kilka słów. Wino jest ich własną produkcją i ma zostać otwarte dopiero w naszym własnym domu. Od trzech lat butelka stała sobie schowana w kredensie. Postanowiliśmy, że otworzymy ją w dniu, w którym będziemy mogli rozpalić pierwszy ogień w kominku. Mam nadzieję, że taki wieczór nastąpi już tej jesieni.

Przed nami jeszcze kilka innych, ważnych decyzji do podjęcia.  Między innymi kwestia kominka. Coraz częściej rozważamy instalację kominka z płaszczem wodnym i rozprowadzeniem ciepła na małe grzejniki. Nie udało nam się nigdzie dostać zdrowych starych drewnianych drzwi, więc najprawdopodobniej przyjdzie nam zadowolić się zwykłymi drewnianymi drzwiami z pobliskiego sieciowego sklepu. Smutek.

I Wy również trzymajcie kciuki za nas, za nasz remont i wszystko, co się będzie tutaj działo :)
Do zobaczenia!