Na wstępie - Gosiu R. i Joasiu, wybaczcie, że dopiero teraz wasze komentarze ujrzały światło dzienne. Nie jestem wprawną blogerką. Pisząc tego bloga, cały czas uczę się co, gdzie i jak ;) Np dopiero dziś odkryłam funkcję "Opublikuj lub usuń komentarze". Jednocześnie przekonałam się o tym, że jakieś komentarze tutaj są ;) Już się bałam, że wysyłam w próżnię swoje słowa. A tu proszę, jednak ktoś oprócz Marty zagląda i sprawdza nasze postępy ;) Dzięki dziewczyny! :D
A teraz tak prywatnie. Przeprowadzka rusza z kopyta. Co prawda w
mieszkaniu na Zgodzie jeszcze sporo prac remontowych trzeba
wykonać, ale nie zrażam się już tym. Pokój i kuchnia powinny być
niebawem na tyle wykończone, że przy odrobinie szczęścia z elektryczną
kuchenką, starym stołem i lodówką - powinnam jakoś funkcjonować.
Podobnie rzecz się ma z łazienką. Na wykończenie kafelkami i zabudowę
przyjdzie jeszcze czas - najważniejsze żeby można było skorzystać z
sanitariatów i zrobić pranie.
Teraz jestem w trakcie wielkiego
pakowania. Patrzeć powoli nie mogę na te wszystkie przedmioty. Pisałam już, że to
niesamowite ile człowiek w niedługim czasie potrafi zgromadzić -
bezużytecznych rzeczy. W miniony piątek doszłam do wniosku, że
przeprowadzka jest idealnym momentem do tego, żeby zrobić gruntowny
przegląd zawartości dobytku. Zabrałam się więc totalnie bez sentymentu
za pakowanie. Pierwszy raz - porządnie przekopałam swoją szafę z
ubraniami. Zostawiłam tylko to, w czym chodziłam w tym roku. Resztę
oddałam do PCK i szwagierce. Okazało się, że teraz mogę wszystkie swoje
ubrania zapakować do jednego dużego plecaka, a nie do 5 toreb
podróżnych. Przesiewając wszystkie koszyczki, torebki, szuflady,
pudełeczka odkryłam, że uzbierałam piszących długopisów całe pudełko po butach. Nie wspomnę o tych niedziałających już. Zgroza! I tak, kroczek po kroczku robimy postępy w zminimalizowaniu swojego życia i świata. Polecam Wam artykuł o minimalizmie w życiu - może czasem zbyt radykalnie wcielany w życie - ale kto wie? Jedno jest pewne - na własnym przykładzie odkryłam, co to znaczy - mało przedmiotów dużo swobody.
Tu jest artykuł :)
W kwestii remontu. Kabla do aparatu nie odnaleziono.
Andrzej zrobił już wylewkę w łazience i skończył kłaść pierwsze warstwy gipsu - chyba chodzi o gips - w każdym razie to coś, co się pod farbą na ścianach znajduje ;)
Dziś Tomek z bratem pojechali do mieszkania. O 8.00 rano czekał na nich kominiarz. Mieli rozmawiać o budowie kominka i ewentualnej wentylacji w łazience. Z tego co Tomek zdążył mi już zrelacjonować, to se neda. Kominiarz - co było do przewidzenia - uważa, że nie można zrobić takiego kominka. Zapobiegliwi sąsiedzi, zdążyli mnie ostrzec przed tym typem. "To se neda, nic se neda, jak się nie da w ten... no..." I wszyscy wiedzą, o co chodzi.
Teraz Tomek i Arek kończą zabudowę drzwi we wnęce. Potem mają jeszcze w planie założyć parapety i wykuć drzwi do ubikacji oraz wykuć futryny znajdujące się pomiędzy pokojem, a kuchnią. Drugi pokój pozostanie na razie nietknięty.
Mam nadzieję, ze Arek zrobi choć kilka zdjęć telefonem. Sama jestem ciekawa jak to tam teraz wszystko wygląda.
Spodziewajcie się niebawem kolejnych postów - bo obecnie robota wre - ku mojej wielkiej radości!